Jezusów jest dziś siedmiu

Żyją pod różnymi szerokościami geograficznymi i dzieli ich w zasadzie wszystko: wiek, pochodzenie, status społeczny, strój. Łączy zaś wiara w to, że są prawdziwymi synami Boga i że pojawili się na świecie po to, by zbłąkany i grzeszny lud poprowadzić do Królestwa ich Ojca.
Siedmiu samozwańczych mesjaszy odwiedził Norweg Jonas Bendiksen, członek Magnum Photos i były prezes tej organizacji skupiającej najlepszych fotografów na świecie. Ponad dekadę temu, jako 29-latek, zasłynął opowieścią o byłych republikach sowieckich („Satellites”), w ubiegłym roku opublikował „The Last Testament” („Ostatni testament”) – zapis podróży śladami współczesnych Jezusów wzbogacony o fragmenty ich nauk.

Siergiej Torop, zanim doznał objawienia i ogłosił się Synem Bożym, był policjantem w Minusińsku na Syberii. Kościół Ostatniego Testamentu założył, gdy ZSRR chylił się ku upadkowi. Bardzo szybko – jako Wissarion – znalazł wyznawców i własnych apostołów, którzy nie tylko podążają za jego naukami, ale także dbają o wszystkie doczesne sprawy. Nauczyciel ma jedynie głosić Słowo.
Słuchają go nie tylko Rosjanie, nie tylko biedni i zagubieni. Były milicjant daje nadzieję na lepsze życie po śmierci także przedstawicielom rosyjskiej inteligencji, którzy tłumnie odwiedzają go na Syberii. Twierdzą, że bije od niego światło, które gasi wątpliwości. I z pokorą słuchają o tym, że praca – choć ważna – nie może być sensem życia.





Japoński Jezus Matayoshi chciał dostać się do parlamentu i zostać posłem z Tokio. Niestety, zaufało mu zbyt mało wyznawców. Ale 74-letni dziś mesjasz nie zamierza się poddawać. Z dachu swojego minivana głosi słowo opamiętania w różnych dzielnicach japońskiej stolicy i szuka wyznawców, którzy pomogą mu zrealizować jego ambitny plan.
Jedyny Prawdziwy Bóg, jak sam siebie nazywa, urodzony na Okinawie, elegancki starszy pan przekonany o tym, że Ojciec wyznaczył mu misję zbawienia świata, wie, jak naprawić naszą planetę. By zapanowało na niej boskie prawo, musi: dostać się do parlamentu, zostać premierem Japonii, przeprowadzić głęboką reformę kraju, a następnie zasiąść w fotelu sekretarza generalnego ONZ.



Wśród pięciu pozostałych Jezusów, którzy zgodzili się poświęcić Bendiksenowi nieco czasu (a łatwo nie było, apostołowie – w tym kobiety – stanowczo chronią dostępu do swoich mesjaszy), na uwagę zasługuje Bupete Chibwe Chishimba, taksówkarz z Zambii. Bóg objawił mu się w mieście Kitwe i nakazał, by w czasie wolnym od pracy nauczał. Podzielił się tą informacją z najbliższymi. Dwaj bracia Jezusa odeszli od żon i poświęcili życie dla mesjasza. Podróżują z nim po okolicznych wioskach, torują mu drogę, nawołują. Czasem uda im się zainteresować przechodniów naukami czarnoskórego Jezusa, czasem spadają na nich kamienie. Mesjasz mówi im wtedy: „Wybaczcie im, bo nie wiedzą, co czynią”. Z uśmiechem na ustach wsiada do jednej ze swoich dwóch nielicencjonowanych taksówek i rusza w poszukiwaniu pasażerów.

Tekst Michał Nogaś
Zdjęcia JONAS BENDIKSEN / MAGNUM PHOTOS / FORUM

Artykuł ze strony multimedia