Sroka. Ciekawostki o polskich ptakach

Niegdysiejsze Sroki ukrywały się w śródpolnych zakrzaczeniach – byleby z daleka od ludzi. Wcale jednak nie uchroniło to ich przed zbiorową niechęcią i prześladowaniami.

Być może nie mając nic do stracenia, kolejne srocze pokolenia podjęły niezwykłą decyzję, dobrze znaną żołnierzom na polu walki: przed ostrzałem artyleryjskim uciekać trzeba w kierunku wroga. I tak oto, Sroki gromadnie porzuciły remizy i leniwe sioła, aby zamieszkać w miastach i miasteczkach.

Ludzie tutaj jakby mniej wrodzy – zajęci swoimi sprawami, nie niszczą ich gniazd, nie zabijają. No i przede wszystkim, wyrzucają ogromne ilości jedzenia, które łatwo odnaleźć na ulicy czy śmietniskach. W końcu w przyrodzie nic się nie marnuje. Sroki doskonale wypełniają tę misję. Dlatego też tak chętnie osiedlają się przy drogach. Hałas tam i smród. Za to codziennie są wypadki – giną zwierzęta rozjeżdżane przez samochody. Sroki nauczyły się z tego korzystać. To, czego nie zdążą zjeść na miejscu, schowają na potem.

I to tempo miejskiego życia… Też jakby lepiej do Srok pasuje. Przedsiębiorcze, pracowite, ciągle w akcji. Zawsze jest jakiś problem do rozwiązania, coś nowego do odkrycia albo do nauczenia. Czasu nie tracą. Nudy nie znoszą. Jak już się najadły, spotkały z sąsiadami, wypełniły swoje dzienne rytuały, a godzina jeszcze młoda – to może się zabawią.

Na przykład kilka takich Srok usiądzie gdzieś na drzewie i zaczyna śpiewać. Powtarzam: „śpiewać”. Nie tak głośno i harmonijnie jak cała ta tradycyjna, ptasia wirtuozeria. Ale właśnie stamtąd czerpią wzorce – i potrafią wyszczebiotać najsłodsze nuty.

A może warto przyjrzeć się, co robi Wrona… W końcu taka „Wrona Sroce spod ogona nie wypadła”. Ma większy dziób, może więc, na przykład, uda jej się przebić przez twardą jak cholewa skórę martwego dzika?… (Ale pewnie i tak trzeba będzie poczekać na zęby lisów albo dzioby prawdziwych drapieżników). No to może zwyczajnie: podokuczajmy jej! W końcu Wrony czasami próbują okraść nasze gniazda. Rzadko im się to udaje, bo My, Sroki, „w kasze dmuchać sobie nie pozwolimy”. Nawet jeśli nie ma w pobliżu naszego partnera lub partnerki (chociaż to wielce nieprawdopodobne – bo my praktycznie wszystko robimy razem!), to zaczniemy tak krzyczeć, że za chwilę zlecą się wszyscy sąsiedzi. Razem „popędzimy Wronie kota”.

A skoro już o kocie mowa… Wrona to właściwie żadne wyzwanie. Ale kot?!… W sam raz dla ptaków lubiących adrenalinę. Gdyby tak jeszcze pociągnąć kota za ogon – oczywiście w momencie, gdy kumple „grają mu na nosie”… Co za emocje! A do tego wzrośnie mi status i uznanie wśród sąsiadów (i sąsiadek!). Żaden kot nam nie da rady! A co najważniejsze, koty, w przeciwieństwie do nas, nie mają pojęcia o grze zespołowej.

Kota, Wronę, tudzież innych, warto czasami podręczyć choćby profilaktycznie. Jak się nauczą, to w przyszłości może wystarczy krzyknąć, aby nas nie zaczepiali. Ot, taki przydatny (z naszego punktu widzenia!) odruch Pawłowa.

I tak upływa Srokom życie w mieście. Mniej czasu muszą poświęcać na zdobywanie pożywienia, więc mają go więcej na rozrywki oraz życie towarzyskie. A w tej sferze się dzieje… Sroki to istoty społeczne. Znają swoich sąsiadów, rodzinę. Ich życie jest pełne mniej lub bardziej skomplikowanych rytuałów i kodów towarzyskich. Wciąż się ze sobą komunikują. Już ich kontrastowe, zdecydowane – jak one same – ubarwienie jest wyraźnym komunikatem. Do tego idą w ruch bardzo ekspresyjne ogony i potrząsanie skrzydłami, które można otworzyć na czerni albo bieli. I ten głos(!) – jedyny w swoim rodzaju ochrypły szelest: szaka-szaka-sza.
Ostatnio dużo się mówi o „złej naturze Srok” i znowu oficjalnie się ich nie lubi. Oskarża się je m.in. o to, że przez nie ubywa Wróbli w naszych miastach. Albo, że gdzie indziej rabują jaja i pisklęta tzw. ptaków łownych – i myśliwym zostaje mniej Kuropatw do zabicia. A do listy zbrodni i występków trzeba jeszcze dodać wykradanie karmy miejskim kotom.

Czyżbyśmy znowu znaleźli kozła ofiarnego? W tym miejscu wypada przypomnieć: to my naprawiliśmy wszystkie elewacje (i dobrze!), pozbawiając Wróbli miejsc na gniazda i noclegownie, nie dając im w zamian budek lęgowych czy specjalnych konstrukcji, które ptaki mogłyby zaadaptować (a to już źle!). To my usuwamy zakrzewienia z miejskich parków i skwerów, gdzie Wróble sejmikują w ciągu dnia i mogą się schronić przed kotami. To my zamieniamy w naszych miastach kolejne tereny zielone w zielone pustynie. Zniknęły wszystkie zioła, kępy zarośli i wysokich traw, których nasionami karmiły się Wróble. Zamiast tego, pośród kilometrów kostki brukowej posadziliśmy tuje lub inne bezużyteczne i pracochłonne rośliny. Wreszcie niektórzy z nas wciąż polują na Kuropatwy, ignorując fakt, że ich liczebność od lat stale się zmniejsza – i to w bardzo szybkim tempie.

Nie obwiniajmy Srok (ani nikogo innego) za nasze błędy i krótkowzroczność. Nie odwracajmy kota ogonem – zostawmy to Srokom! Tak samo jak zdecydowane, czarno-białe widzenie świata.

Około 200-500 tysięcy par Srok zakłada lęgi w Polsce. Nie więcej niż w przeszłości. Za to w innych miejscach – i bliżej nas.

Artykuł zaczerpnięty z wystawy Ptak też Człowiek! zrealizowanej przez organizację pożytku publicznego – Ptaki Polskie. Wystawa jest częścią Kampanii Bądź na pTAK!, prowadzonej dzięki dofinasowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pod honorowym patronatem Ministerstwa Środowiska. Sponsorem Kampanii jest firma AMS S.A., a Partnerem Medialnym Portal ONET.pl