List otwarty do Kai Godek

Szanowna Pani,
jako kobieta, matka trojga dzieci, osoba o światopoglądzie liberalnym, nie mogę pozostać obojętna na przekaz, którego jest Pani autorką i który propaguje Pani w przestrzeni publicznej. Gdyby zresztą poprzestała Pani na propagowaniu, mogłabym, wraz z innymi osobami, puścić Pani tezy mimo uszu. Niestety, próbuje Pani swoje poglądy wcielić w życie, narzucając je innym osobom. Zakłada Pani bowiem, że to Jej punkt widzenia jest słuszny, szlachetny i konieczny do zastosowania przez ogół.

Otóż informuję Panią, że się Pani fundamentalnie myli. Przede wszystkim bowiem uderza Pani w kobiety niezamożne, w trudnej sytuacji społecznej, pozbawione wsparcia ze strony bliskich. One będą zmuszone do rodzenia dzieci poczętych w wyniku gwałtu, dzieci ciężko chorych, zdeformowanych, których życie trwa w męczarniach godzinę po porodzie. Jak wiele z tych kobiet będzie Panią błogosławić, jak Pani sądzi?

Informuję Panią również, że kobiety zamożne, samodzielne, operatywne w wyżej wymienionych sytuacjach po prostu wyjadą do klinik działających w krajach cywilizowanych i nie pozwolą na to, by zaślepiona ideą fundamentalistka miała jakikolwiek wpływ na ich życie.

Szczególnie napawa mnie oburzeniem fakt, że uzurpuje sobie Pani prawo do narzucania ludziom swojej wizji świata. Kobiety protestujące w Czarnych Marszach w żadnym przypadku nie chcą wpływać na życie kobiet, które nie aprobują aborcji. Upominają się o własny los, nie próbując wpływać na losy innych.

Pani i środowiska, które Pani reprezentuje, zachowujecie się tak, jakby w Polsce funkcjonował obowiązek dokonania aborcji przez każdą kobietę przynajmniej raz w życiu. Gdyby tak było, stanęłabym w proteście obok Pani. Gdyby był obowiązek usuwania płodów chorych, uszkodzonych, niezdolnych do samodzielnego życia – także protestowałabym i krzyczała NIE! wniebogłosy. Ale takiego prawa nie ma, droga Pani! Każda kobieta może zadecydować o tym, że urodzi dziecko, nawet jeśli nie ma ono mózgu, oczu, kończyn czy skóry. Uważam to za egoizm i okrucieństwo wobec tego maleństwa, którego jedynym doświadczeniem w życiu będzie niewyobrażalne cierpienie, ale cóż… nikt nie ma prawa kobiecie zabronić podjęcia takiej decyzji.

I również nikt na świecie na ma prawa nakazać kobiecie, by podjęła decyzję przeciwną.
Wiem, że jest Pani matką dziecka dotkniętego trisomią 21. Nie mam pojęcia, jakie są Pani emocjonalne doświadczenia w tej materii, ale wybaczy Pani – zachowuje się Pani jak osoba, która chce się zemścić na całym świecie za zrządzenie losu, które Panią dotknęło. Przykro mi, ale tak to wygląda – ja muszę przez to przechodzić, to i każda z was też. A to jest wstrętne i wobec Pani dziecka, i wobec tych wszystkich dzieci i matek, które borykają się z problemem tej ciężkiej choroby.

Zamiast tracić energię, czas i pieniądze na tę koszmarną akcję, którą Pani rozpętała, może wykorzystałaby Pani potencjał swojej energii na przygotowanie rozwiązań systemowych związanych z opieką nad osobami dorosłymi chorymi na zespół Downa? Jakoś nie zająknęła się Pani ani razu na ten temat w żadnej ze słyszanych przeze mnie wypowiedzi. A czy zastanawia się Pani nad losem swojego syna w czasach, gdy Pani zabraknie? Jest pani osobą jeszcze bardzo młodą i nie myśli ani o własnej starości ani śmierci, ale musi Pani założyć, że dziecko Panią przeżyje? Nie czułaby się Pani spokojniejsza, wiedząc, że zostały wypracowane procedury, które nie pozwolą, by po Pani odejściu dziecku stała się krzywda? Naprawdę większe znaczenie ma dla Pani, by utrudnić życie innym kobietom? To jest dla Pani ważniejsze, doprawdy?

A czy zastanawiała się Pani nad losem zgwałconej kobiety, która w wyniku tego bestialstwa zaszła w ciążę? Wyobraża sobie to Pani jako kobieta?! Naprawdę chciałaby Pani urodzić dziecko poczęte w ten sposób?! Nie bałaby się Pani, że nigdy nie zdoła obdarzyć je miłością? Że być może w twarzy syna zobaczy Pani twarz oprawcy? Czy ma Pani odwagę, by spojrzeć w oczy kobiecie dotkniętej takim dramatem?

Walczy Pani o płody. A co zrobiła Pani dla dzieci już narodzonych, bitych w drugim miesiącu życia przez zwyrodniałe matki i ich zapitych mężów? Ich los jest Pani obojętny? Czy była Pani kiedyś w domu dziecka? Czy ulżyła Pani losowi któregokolwiek z nich? Urodziło się i na tym koniec Pani zaangażowania.

Szanuję Panią jako matkę dobrą i kochającą, wiem, że tak jest. Ale nie mogę zaakceptować ani szanować Pani zaangażowania w ingerencję w życie innych osób. W tej materii wykazuje się Pani okrucieństwem i brakiem wyobraźni. Nie boi się Pani o los własnej córki w świecie, który Pani chce stworzyć?

Dorota Ceran
21 marca 2018 r.

List został opublikowany na ceranpress.blogspot.com