Zginęli obaj. Jeden był nieudolnym politykiem, który sprowadził świat na krawędź nuklearnej katastrofy. Drugi podjął śmiertelną walkę z komunizmem, gotów poświecić w jej imię życie. Pierwszego opłakuje świat. O drugim nikt nie pamięta.
John Fitzgerald Kennedy był najmłodszym (w chwili zaprzysiężenia) prezydentem Stanów Zjednoczonych. I najbardziej nieudolnym. Czego się dotknął, to spaprał. Już w drugim roku prezydentury podjął kompromitującą mocarstwo interwencję w Zatoce Świń na Kubie – interwencja ze względu na jego niezdecydowanie zakończyła się klęską. Tuż potem, reagując ambicjonalnie na radziecki sukces, jakim było wysłanie człowieka w kosmos, wymusił na NASA przygotowanie lotu na Księżyc. Okazało się to ślepym zaułkiem amerykańskiej kosmonautyki, w dodatku niebywale kosztownym. Przegrał starcie z premierem Nikitą Chruszczowem w Wiedniu w czerwcu 1961 roku, gdy radziecki gensek mógł się przekonać, że JFK to polityk miękki i nieudolny. To oznaczało przyzwolenie na śmiałą politykę. I Chruszczow to wykorzystał: dwa miesiące później, w sierpniu 1961 roku kazał przegrodzić Berlin murem, a potem doprowadził do zainstalowania na Kubie rakiet z głowicami nuklearnymi.
Po paśmie politycznych klęsk i obyczajowych afer pojawił się jasny punkt: zwycięstwo w kubańskim konflikcie, gdy JFK zmusił Chruszczowa do ustępstw i wycofania rakiet z Kuby. Autorem tego zwycięstwa był… Oleg Władymirowicz Pieńkowski, pułkownik radzieckiego wywiadu wojskowego GRU. Dzielnie walczył w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Potem ukończył Akademię Wojskową. Doświadczenie bojowe i doskonałe wyniki na studiach zwróciły na niego uwagę przełożonych, którzy w 1948 roku zaproponowali mu dalszą naukę w Wojskowej Akademii Dyplomacji. W istocie była to szkoła szpiegów. Zgodził się i w 1953 roku, jako wykształcony szpieg, rozpoczął pracę w GRU, w IV Zarządzie ds. Bliskiego Wschodu. Jednak po pewnym czasie u oficera robiącego zawrotną karierę nastąpił przełom. Stało się to zapewne przed wyjazdem do Indii, gdzie miał objąć stanowisko attaché wojskowego. Wyszło wówczas na jaw, że jego ojciec był oficerem armii carskiej. To wystarczyło, aby Pieńkowskiego – dzielnego, zasłużonego żołnierza – odsunięto na bok.
W 1960 roku zaproponował współpracę CIA. W liście, jaki dostarczył Amerykanom, przedstawił się jako „bojownik o prawdę i ideały wolnego świata i demokracji”. CIA zyskała agenta świetnie zorientowanego w sprawach militarnych i politycznych. Pieńkowski ożenił się z córką generała Gapanowicza, co wprowadziło go w krąg ludzi wiedzących bardzo wiele o sprawach państwa i wojska. Wśród nich znalazł się dowódca wojsk rakietowych marszałek Woroncew.
Pieńkowski przesyłał Amerykanom za pośrednictwem brytyjskiego wywiadu tak wiele tak ważnych informacji, że w centrali CIA w Langley i MI-6 w Londynie powołano specjalne wieloosobowe zespoły tłumaczące i analizujące dokumenty z Moskwy. Ocenia się, że stenogramy z jego rozmów z oficerami wywiadu, jakie potajemnie prowadził w Moskwie i w czasie zagranicznych wyjazdów, zajęły półtora tysiąca stron maszynopisu, a na rolkach mikrofilmów były zdjęcia 10 tysięcy tajnych dokumentów. Dzięki niemu Amerykanie zyskali pewność, że strach przed radziecką przewagą nuklearną, jaki paraliżował amerykańskich polityków, był całkowicie bezpodstawny. Rok wcześniej National Intelligence Estimate – organizacja zajmująca się analizą raportów wywiadowczych – oceniała, że do połowy 1961 roku na radzieckich wyrzutniach stać będzie 140–200 rakiet międzykontynentalnych.
Przewidywano, że ich liczba wzrośnie do 250–350 w połowie następnego roku. Tymczasem z dokumentów wykradanych przez Pieńkowskiego wynikało niezbicie, że Rosjanie mają co najwyżej… 25 rakiet międzykontynentalnych! Jeszcze gorsza była sytuacja w lotnictwie strategicznym, które nie dysponowało samolotami zdolnymi dolecieć do Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc o przedarciu się przez amerykańską obronę przeciwlotniczą. Bombowce Tu-4, będące kopiami amerykańskich B-29, były już przestarzałe.
W biurze konstrukcyjnym Miasiszczewa trwały od 1951 roku prace nad odrzutowym bombowcem strategicznym, ale musiało minąć jeszcze wiele lat, zanim samolot nazwany M-4 byłby gotowy do służby. Kennedy mógł zdać sobie sprawę, co potwierdzał jeden z meldunków Pieńkowskiego, że „Chruszczow nie jest gotów do nuklearnej wojny”. Prezydent, mając taką wiedzę, postawił się Rosjanom. Wygrał konflikt kubański! Pieńkowski zapłacił najwyższą cenę. Skazany na śmierć w 1963 roku został stracony, acz do dzisiaj nie wiadomo w jaki sposób. Mówi się, że wrzucono go do pieca hutniczego. Według innych wersji zamknięto go w obozie na Syberii, gdzie popełnił samobójstwo.
Prezydent Kennedy zginął w zamachu 22 listopada 1963 roku w czasie kampanii wyborczej. Świat opłakuje go do dzisiaj. Dlaczego? Był przystojny…
autor: Bogusław Wołoszański – Focus Historia