„Zastrzyk nadziei dla nas wszystkich”. Prestiżowy tygodnik „Science” uznał, że szybkie stworzenie i przetestowanie szczepionek przeciw COVID-19 jest najważniejszym naukowym wydarzeniem tego roku.
Redakcja „Science” nie nagrodziła wynalazców konkretnej szczepionki. Wyróżnienie jest przeznaczone dla tysięcy naukowców z całego świata, którzy podjęli w tym roku bezprecedensowy wyścig o stworzenie preparatu zdolnego powstrzymać COVID-19.
Pandemia pochłonęła już blisko 1,6 mln ofiar śmiertelnych i wywołała ok. 75 mln oficjalnie stwierdzonych zachorowań.
Nigdy wcześniej w przypadku żadnej innej choroby nie zaangażowano takich naukowych sił i zasobów.
W efekcie 10 grudnia mieliśmy 162 kandydatów na szczepionkę przeciw COVID-19, z czego 52 w trakcie badań klinicznych. Trzy preparaty przeszły już trzecią fazę badań, a jeden został dopuszczony do użytku na terenie USA i Wielkiej Brytanii (szczepionka Pfizer/BioNTech).
To naprawdę niezwykłe, gdyż wcześniej proces tworzenia szczepionki przez 6-8 lat uważano za błyskawiczny. Z reguły było to 10,15 czy 20 lat. Teraz udało się tego dokonać w kilka miesięcy.
„Ten przełom to triumf nie tylko immunologów, wakcynologów, wirusologów, epidemiologów i klinicystów, to triumf całego świata nauki – pisze w uzasadnieniu nagrody redaktor naczelny „Science” H. Holden Thorp.
Jak przyznaje, było raczej pewne, że tegoroczna nagroda będzie w jakiś sposób związana z COVID-19. To, że dotyczyć będzie szczepionki, okazało się w ostatnich tygodniach, gdy zaczęły docierać coraz lepsze informacje o skuteczności szczepionek.
Wyścig po nie zaczął się już (choć wtedy jeszcze sobie z tego nie zdawano sprawy) 31 grudnia 2019 r. To wtedy służby medyczne z Wuhanu w Chinach oficjalnie poinformowały o tajemniczym zapaleniu płuc, na które zachorowało 27 osób. 8 stycznia 2020 r. „The Wall Street Journal” ujawnił, że chińscy naukowcy łączą zachorowania z Wuhanu z całkiem nowym, nieznanym wcześniej koronawirusem.
10 stycznia badacze z Państwa Środka opublikowali sekwencję genetyczną SARS-CoV-2. W ciągu kilku godzin zespoły badawcze na całym świecie ruszyły do pracy.
Dziś moment tej internetowej publikacji uznaje się za przełomowy. Technologie produkcji pierwszych preparatów, którymi najpewniej będziemy niedługo szczepieni, oparte są właśnie na materiale genetycznym koronawirusa.
10 lutego „Science” otrzymał pierwszą pracę dotyczącą COVID-19. Zawierała ona opis struktury białka szczytowego S koronawirusa (to za jego pomocą atakuje on nasze komórki). Dziewięć dni później praca została opublikowana. Wszystkie trzy szczepionki, które przeszły już III fazę badań klinicznych (Moderna, Pfizer/BioNTech, AstraZeneca/Oksford), bazują właśnie na sekwencji genetycznej sterującej produkcją białka S.
Warto też przypomnieć, że w badaniach nad szczepionkami przeciw COVID-19 wykorzystano wiedzę gromadzoną przez dekady. Szczepionki wektorowe (jak szczepionka AstraZeneca) są już stosowane. Taka szczepionka – bezpieczna i skuteczna – jest np. używana do wygaszania ognisk gorączki krwotocznej ebola w Afryce.
Podobnie było ze szczepionkami opartymi na mRNA (Pfizer i Moderna). Próbowano je wykorzystać wcześniej w przypadku innych koronawirusów, jak SARS, który spowodował epidemię w latach 2002-04, czy MERS z 2012 r.
Oczywiście wciąż pozostaje wiele wyzwań i pytań. Najważniejsze – na jak długo obecne szczepionki przeciw COVID-19 będą zapewniać ochronę.
Wiemy też, że SARS-CoV-2 cały czas mutuje. Na razie mutacje te nie spowodowały istotnych konsekwencji. By jednak zminimalizować ryzyko, cały czas trwają badania nad szczepionkami kolejnych generacji, które najprawdopodobniej będą nakierowane na te części materiału genetycznego SARS-CoV-2, które się mniej zmieniają. Te szczepionki mogą zabezpieczać nas niezależnie od dalszych mutacji koronawirusa.
Wojciech Moskal
18 grudnia 2020 Wyborcza.pl