Jak rozpoczęła się Pani przygoda jako DJ Wiki?
Moja przygoda jako DJ-ja rozpoczęła się w Klubie Seniora Ikar w Warszawie w dzielnicy Włochy. To był piękny klub, który zyskał bardzo duże uznanie wśród władz dzielnicy, a przede wszystkim wśród seniorów, bo robiłam tam bardzo dużo rzeczy ̶ organizowałam różne spotkania, m.in. z przedstawicielami różnych wyznań, z lekarzami różnych specjalizacji, organizowałam także wycieczki z przewodnikiem po Warszawie. Sala w Ikarze była piękna i szkoda mi było, że wieczorami stoi pusta, a można ją było przecież wykorzystać na zabawy. Pamiętam, raz zaprosiłam DJ-ja, ale niestety później nie było nas na niego stać. A zabawa się bardzo spodobała – postanowiłam więc, że skoro nie mamy na DJ-ja, to sama będę grała ̶ tak się zaczęła moja przygoda. To były początki, muzyka była zupełnie inna, to przecież były lata ’90 ̶ grało jeszcze z kaset, z płyt winylowych. Seniorzy przynosili płyty, które chcieli usłyszeć. Te wieczorki były organizowane najpierw raz w tygodniu, a później 3 razy w tygodniu – w czwartki, soboty i niedziele.
Seniorzy często borykają się z samotnością, a ty ponoć w Ikarze połączyłaś 22?
Tak, przez ten okres połączyłam 22 pary, to byli ludzie, którzy się poznali w tańcu na imprezie. Bo taniec zbliża ludzi.
W 1999 roku zakończyłaś piękną działalność w Ikarze i przeniosłaś się do pubu Bolek.
W Bolku grałam 3 razy w tygodniu, obecnie gram w niedzielę od godziny 16 do 21. Bolek to pub, jedyny w Warszawie, który otworzył się na seniorów. Znajduje się przy Bibliotece Narodowej na Alei Niepodległości 211. Tam seniorzy pięknie się bawią, korzystają z bufetu – pub poszedł na wielką współpracę z seniorami, zauważając, że nie jest to grupa zamożna, dlatego zawsze były dla nich jakieś zniżki.
Jednocześnie założyłam salon literacki na ulicy Wilanowskiej i prowadziłam go w latach 2000-2003, organizując warsztaty literackie, spotkania ze znanymi warszawskimi poetami oraz z poetami różnych narodowości – ta poezja była prezentowana na wieczorkach poetyckich w Bolku, gdzie w dalszym ciągu grałam.
Czy walka z samotnością seniorów i łączenie ich w pary w Bolku i w klubie Hula Kula dalej się sprawdza, tak jak w Ikarze?
To nie jest to samo – mogę tylko tyle powiedzieć, że to nie jest tak, że zakładasz łączenie w pary, tego się nie zakłada. Jest to tylko i wyłącznie przypadek, któremu trzeba dać szansę. W klubie seniora łatwiej jest się poznać, bo to jest okrojona grupa znajomych, którzy systematycznie się spotykają. W Bolku i Hula Kula ludzie poznają się spontanicznie podczas zabawy, nie mają tyle czasu na poznanie się.
Jak myślisz, co seniorzy widzą w Tobie? Za co Cię kochają?
Sądzę, że oni szukają we mnie potwierdzenia, że można. Szukają potwierdzenia, że oni też mogą. Szukają też odwagi, bo ja kocham to, co robię i nikt mnie do tego nie zmusza.
Rozpoczynamy nową kampanię „Przegonić smutek”. Jaki jest twój sposób na depresję: jak do niej nie dopuścić albo szybko z niej wyjść?
Czasami bardzo trudno wyjść z depresji, bo to jest choroba, która atakuje nagle – człowiek ma poczucie, że jest już niewiele wart, że już nic nie może, że już nic nie potrafi. Ja też mam takie okresy, że mi się nic nie chce, że najchętniej bym została w domu, ale jest ta świadomość, że jak zostanę 2 czy 3 dni, to zostanę na zawsze. Moim sposobem jest wymuszanie na sobie aktywności, wychodzenie z domu – można wyjść do miasta, do kina, do klubu seniora, do UTW. Bardzo lubię też wyjść do centrum, usiąść przy fontannie i wypić dobrą kawę.
A twoje koty? To jest też Twój sposób na depresję?
Dla mnie zwierzęta są niezbędne w życiu. Człowiek potrzebuje bliskości, szczególnie w starszym wieku, kiedy nie ma już partnera. Dlatego radziłabym, żeby każdy samotny senior miał zwierzaka ̶ jeżeli pies jest utrudnieniem, bo trzeba z nim wychodzić na spacer, to można wziąć kota.
Powiedz jeszcze, jak według Ciebie być stylową seniorką w tych czasach?
Uważam, że trzeba korzystać z najnowszych trendów w modzie, żeby nie nosić tylko tego, co było modne kilkadziesiąt lat temu – nie bać się założyć czegoś kolorowego, włożyć coś, co nie jest garsonką ani szeroką spódnicą, nie bać się kolorowych spodni, kolorowych bluzek, nie bać się dżinsów, nie bać się mody bardziej młodzieżowej, bo ubranie może nas postarzać, ale może też odmładzać i dodawać nam pewności siebie!
Na czym polega twoja inicjatywa Wczasy za grosik?
18 lat temu podczas wakacji nad morzem, pomyślałam, że można by zorganizować tanie wycieczki dla seniorów, żeby mogli zobaczyć morze, bo niektórzy nigdy go nie widzieli… Pierwszy turnus, który pojechał w 2001 roku liczył 42 osoby. Teraz mamy już 5 turnusów w ciągu roku, tylko do jednego ośrodka w Ostrowie. Przez ten okres, czyli już 17 lat, nazbierało się więcej miejscowości, do których wyjeżdżamy. Mamy więcej wolontariuszek-seniorek, które jeżdżą z grupami, organizując atrakcje dla wczasowiczów ̶ nie tylko opalanie i kąpiele morskie, ale przede wszystkim zwiedzanie pięknej ziemi kaszubskiej. Jak widać można wiele zrobić dla ludzi, angażując ich do działalności społecznej, bo pomagając innym, pomagamy sobie. Zajęcie, zaangażowanie, przebywanie z ludźmi, zmusza nas do pracy ̶ jest to też motywacja do ciągłej aktywności, a to uodparnia i sprzyja zdrowiu. Senior aktywny, ciekawy życia, ciągle na etapie uczenia się nie ma czasu na starość i choroby ̶ poza tym może wykorzystać wiedzę, którą posiada i podzielić się nią z innymi. I tak mamy swoje radości, które pozwalają z optymizmem patrzeć na czas przemijania.
Rozmawiali: Łukasz Salwarowski, Kinga Giemza