Na otwarcie konferencji „(Re)thinking Europe” 27 października 2017 Frans Timmermans wygłosił przemówienie o europejskim kryzysie wartości. Timmermans to holenderski polityk i dyplomata, były minister spraw zagranicznych Holandii, od 2014 pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. (Poniżej skróty przemówienia)
(…) Najwyższy zaszczyt, jakiego mógł dostąpić Rzymianin w czasach antycznych, to otrzymać tytuł Pontifexa – budowniczego mostów. Z tego powodu Ojciec Święty również nosi tytuł Pontifexa. Dlaczego był to najwyższy zaszczyt? Ponieważ budowanie trwałych i porządnych mostów jest niezwykle skomplikowane. A poza tym zbudowanie mostów nad przepaściami, których wcześniej nie można było przekroczyć, wywiera ogromny wpływ na społeczeństwo.
Problem, z którym mierzymy się dzisiaj w Europie, to czwarta rewolucja przemysłowa – i jest ona najgorsza ze znanych dotychczas ludzkości, ponieważ wprowadza najwięcej drastycznych zmian. Będzie miała wpływ na każdego człowieka na Ziemi.
To rewolucja, która zmieni sposób, w jaki żyjemy i w jaki pracujemy, ale także relacje wewnątrz i pomiędzy społeczeństwami. Dodatkowo dzieje się ona w środowisku naturalnym, które nie wytrzymuje już sposobu, w jaki funkcjonujemy. W związku z tym będziemy musieli go zmienić. Jednocześnie naokoło toczą się inne radykalne zmiany: populacja Europy szybko się zmniejsza, zmniejsza się też nasz udział w światowej gospodarce. Dookoła za to widzimy same zagrożenia.
Największe zagrożenie dla Europy to kryzys wartości
Ladauto Si [druga encyklika papieża Franciszka, zaprezentowana 18 czerwca 2015 w Watykanie] jest jednym z najbardziej inspirujących dokumentów, jakie przeczytałem w czasie ostatnich lat. Encyklika jest pierwszym dokumentem, który przedstawia kompleksową, intelektualną i moralną odpowiedź na wyzwanie, jakim jest zrównoważony rozwój. Jest ona mocno związana ze sprawiedliwością społeczną, ponieważ przejmowanie coraz większej części zasobów naturalnych – kosztem innych ludzi – jest przeciwne sprawiedliwości społecznej. I to również musimy naprawić.
Ale co, moim zdaniem, jest największym zagrożeniem dla Europy? Na skutek czwartej rewolucji przemysłowej – kryzysu finansowego, kryzysu bankowego, fiskalnego, kryzysu uchodźczego i kryzysu terrorystycznego – znajdujemy się w głębokim kryzysie wartości.
Unia Europejska jest zbudowana na kilku wartościach, ale najważniejszą z nich jest solidarność. Po dwóch niemal samobójczych wojnach w ostatnim stuleciu najważniejsza zasada Europy to: „Mój sukces będzie zależał od twojego sukcesu”. To ekstrapolacja podstawy religii chrześcijańskiej i większości religii: „Traktuj bliźniego jak siebie samego, albo tak, jak ty chciałbyś być traktowany”. Ta zasada stanowi podstawę Europy – zamiast myśleć: „Osiągnijmy szczęście poprzez dominację nad innymi” zaczęliśmy myśleć: „Dzielmy się i wszyscy bądźmy szczęśliwi, bo nie mogę być szczęśliwy, wiedząc, że mój sąsiad jest nieszczęśliwy”.
Dziedzictwo chrześcijańskie powinno być punktem wyjścia do dialogu
Abstrahując od dyskusji na temat judeo-chrześcijańskich korzeni Europy, to jest zasada, którą dzielimy z większością religii. Dokładnie ta wartość jest obecnie zagrożona z powodu zjawiska, które w sektorze finansowym nazywa się „pokusą nadużycia”. Innymi słowy: co z tego, że ja dzielę się z moim sąsiadem, jeśli mojego sąsiada nie obchodzi mój los. Ja się z nim podzielę i będę biedniejszy, a on się na tym wzbogaci. To właśnie wydarzyło się podczas kryzysu finansowego – nigdy nie nastąpiła konwergencja, którą nam obiecano, a zamiast tego w większości europejskich społeczeństw pogłębiły się nierówności. To wydarzyło się także podczas kryzysu migracyjnego, gdy niektóre kraje członkowskie poczuły się kompletnie osamotnione w ciężarze, które dźwigają.
Dzisiaj wierzymy, że nasze dzieci będą miały w życiu gorzej, niż my. Jeśli jedyna perspektywa, jaką mamy, to strata, zaczynamy pilnie strzec tego, co posiadamy. Wtedy sąsiad staje się wrogiem, a nie przyjacielem – jest to więc sprzeczne z zasadą solidarności. Jeśli widzę, że ktoś cierpi i obawiam się, że też mogę zacząć cierpieć, będę się trzymał od tej osoby z daleka – żeby się nie zarazić. To właśnie dzieje się dzisiaj w Europie (…) i musimy to naprawić.
Jako chrześcijanin uważam, że nie możemy tego naprawić poprzez podziały na „lepszych i gorszych”. Pomyślcie o tym – często opowiadamy o naszym dziedzictwie judeo-chrześcijańskim. Czy robimy to dlatego, że chcemy, żeby był to punkt wyjścia do dialogu? Czy dlatego, że chcemy wykluczyć tych, którzy nie mają tego samego dziedzictwa? Pomyślcie o tym.
Bycie chrześcijaninem to patrzenie na świat oczami „innego”
Moje chrześcijańskie dziedzictwo nic dla mnie nie znaczy, jeśli prowadzi do wykluczania innych. To nie jest moje chrześcijaństwo. Ja zostałem wychowany i wyedukowany przez jezuitów i franciszkanów, i zapewne dlatego dzisiaj jestem socjalistą. (…) Tak, a jednocześnie mówię tak, jak wy i wyglądam tak, jak wy. Nic niebezpiecznego.
Nauczyłem się, że wiara to nie jest absolutna pewność. To postawa „Ciągle się uczę”. To otwartość na ludzi o innych poglądach. Chęć uczenia się od innych, a nie bezmyślne zaprzeczanie innym poglądom. (…)
Jeśli chcemy, żeby Unia Europejska złapała drugi oddech, to musimy traktować nasze dziedzictwo jako zaproszenie, a nie jako przeszłość.
Największym zagrożeniem dla nas jako wspólnoty i społeczeństwa jest odczłowieczanie „innego”. To osiągnięcie ludzkości, które regularnie powraca podczas dwóch tysięcy lat europejskiej historii. Odczłowieczamy „innego”, a potem tworzymy prawo do wykluczenia go ze społeczeństwa, czasem nawet do zabicia go. Odczłowieczamy go z powodu religii, przynależności etnicznej, pochodzenia.
Jeśli bycie chrześcijaninem nauczyło nas czegokolwiek przez ostatnie dwa tysiące lat, to umiejętności patrzenia na świat oczami „innego”. Nawet, gdy jest to afrykański uchodźca w łódce dryfującej po Morzu Śródziemnym. Dziękuję.
Przeczytaj oryginalny tekst przemówienia, które Frans Timmermans wygłosił w Watykanie podczas Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (TUTAJ)